18xx vs. Lisboa

Przyszła kryska na matyska i w piątek nie znalazłem graczy do 18xx. Ale granie było, oczywiście jak co piątek, fajna grupka, czterech łepskich gości. W tym tylko jeden fan osiemnastek czyli ja i reszta anty.
Dużego wyboru nie miałem, bo było trzech chętnych przeciwko jednemu. Mam kilka gier euro które wolałbym zagrać dużo, dużo chętniej, chociażby Cywilizację Poprzez Wieki. Widziałem ile trwa dokładne tłumaczenie Lisboa (2 godziny!), wiedziałem że pewnie więcej w nią nie zagram, a jeśli już to może jeszcze raz-dwa za jakiś czas i wszystkiego będę uczył się od początku. Ale było 3:1, było jest i będzie parcie na nowości, no i zagrałem i wiem że to BARDZO WYMAGAJĄCY TYTUŁ. Wymagający bardzo dobrego poznania zasad, wymagający tego żeby nieintuicyjne schematy, słabą ikonografię która niczego nie ułatwia – nauczyć się, wykuć i zapamiętać. Bo inaczej to będzie gra w stylu: ja pamiętam lepiej jak to działa więc wygrywam. Więc trzeba w tą grę zagrać xx razy, ale zaraz będzie Essen, będzie zalew nowości, każdy z naszego grona kupi jedną, dwie i więcej gier i Lisboa pójdzie w odstawkę. To może być dobra gra, ale przepadnie w zalewie nowości.

Więc postanowiłem napisać o tym: dlaczego nie chcę poznawać nowych gier? Nowych euro których zaraz będzie jeszcze więcej… Patrząc w przeszłość, największy mankament tkwi w ilości rozgrywek jakie towarzyszą naszym grom. Wszystkie tytuły jakie lubimy wymagają poznania mechaniki, jednej albo nawet kilku gier do tego aby móc grać na luzie. Najlepiej, aby każdy poznał dobrze zasady, zagrał kilka razy, wtedy gra jest wyrównana, wtedy jest ciekawie. Chyba wszyscy się ze mną zgodzą? A teraz pytanie: ile razy zagrałem w moje najlepsze tytuły z 2016 roku: Cywilizację Poprzez Wieki, Arkwrighta czy Food Chain Magnate? Dosłownie kilka razy, niektóre z nich za każdym razem z nowymi graczami! Takie doświadczenie jest to bani. Niektóre tytuły mają trochę więcej szczęścia: jeśli spodobają się reszcie, jeśli będą odpowiednio krótkie i jeśli będziemy sukcesywnie przynosić tą samą grę na spotkania planszówkowe, to tylko wtedy możemy poprawić statystyki. Będziemy mogli wtedy powiedzieć: poznałem każdy jej szczegół, znam wszystkie jej tajniki. Ale ile można mieć do tego cierpliwości? Ile można męczyć graczy ciągle tym samym tytułem?

Jeszcze gorzej wyglądają spotkania w miejscach otwartych, gdy gracze się mieszają. Prawdopodobieństwo, że zagram więcej niż raz pewnie jest bliskie zeru. Zalew nowych tytułów na takich spotkaniach jest ogromny.

Dzięki, to już nie dla mnie. Bo jest proste rozwiązanie. Grać w dany tytuł sukcesywnie xx razy. Przy grach euro i naszych różnych gustach to trudne. Mnóstwo gier i pokusa, aby grać w kolejne nowości tworzą błędne koło. Każda kolejna gra jest lepsza od poprzedniej, miesza elementy z tamtych wcześniejszych, bo nowa jest ładniejsza, bo ma piękniej zapakowany ten sam mechanizm, który był wymyślony 10 lat temu.
Dlatego właśnie teraz cisnę w granie w 18xx. Jest to jeden wspólny system, który mi sprawia ogromną satysfakcję. Wiem, wiem, dla niektórych te gry są banalne/płytkie/do bani. Twierdzą, że w osiemnastkach liczy się tylko kasę, cały czas kasę i kasę, ile można? Niektórzy mówią, że w nich jest wręcz zero móżdżenia, a ruchy można zaplanować na 5 tur do przodu. Albo nic się nie dzieje i przez 15 minut trzeba czekać na swoją kolej. Tak, tak, taka jest niestety opinia u kilku moich współgraczy po 3 rozgrywkach 🙁
Co ciekawe równie złą opinię mają osiemnastki u tych osób, które nigdy nie grały! Wystarczy im widok samej gry/grania, aby wyciągać pewne wnioski 😉

Kilka cytatów z naszego graniowego facebooka:
Jarek
Dla mnie ostatnie dwie godziny każdej rozgrywki to czysta nuda i powielanie tych samych działań. Do tego na koniec wszyscy mają już tak rozbudowane firmy, że na swoją kolej czeka się 15 – 30 minut, spokojnie można w tym czasie przeczytać Trylogię Sienkiewicza 🙂

Adam 1 (nigdy nie grał)
Ja z racji braku czasu na takie tytuły mogę tylko skomentować z perspektywy obserwatora. ….. Jak dla mnie w grze jest za dużo przeliczania i drobnych niuansów, co nigdy mnie nie zachęciło do spróbowania.
….. Zdecydowanie wolę grę, w której robię A, w związku z tym dostaję B, a widzę że gracz obok najpewniej będzie chciał kupić X, bo na to zbiera zasoby. Jest liczenie, bywa mega-sucho, ale jest szybko, prosto, intuicyjnie, intensywnie, bo zanim zrobi się parę ruchów, to jest po grze i… można zagrać w 2 inne gierki, albo od razu w rewanż. Do tego zwykle są prozaiczne zachęty jak ładne pionki, czy kolorowa plansza (jakkolwiek infantylnie to zabrzmi).

Adam 2 (nigdy nie grał)
Moim zdaniem te gry są zbyt rozległe i brakuje w nich dynamiki oraz konsystencji. Wybitna i mózgożerna planszówka może się zamknąć w dwóch godzinach dostarczając dużo wrażeń i emocji podczas całej rozgrywki. Dłużej, gdy wykonuje się cały czas to samo, mnie po prostu zanudza i występuje przerost formy nad treścią. Lubię dłuższe tytuły takie jak np Time Stories albo Pandemic Legacy, gdzie mózg paruje, a emocje narastają wraz z trwaniem i odkrywaniem nowych elementów gry, pod koniec następuje kulminacja, a po skończonej rozgrywce chce się tylko więcej. …..

Piotrek
DLA MNIE JEST TO KUREWSKO NUDNE 😀 drętwe, sztywne, słabe, nie trzeba nad tym myśleć ani specjalnie liczyć bo wszystkie ruchy są na kontrreakcji, więc można mieć plan na 5 tur do przodu, ktoś coś zrobi – i masz jedną możliwość przeciwstawienia się, jednym słowem gra jest nudna i mało ambitna. ….. już po pierwszej osiemnastce stwierdziłem że gry tego typu są słabe, ale z szacunku do pracy Marcina (print&play) zagrałem jeszcze kilka razy żeby dać szansę, ale każdy kolejny raz pogłębiało to moje zdanie.

Tak, to tylko fragmenty ich wypowiedzi, niektóre napisane pod wpływem emocji, gdy za bardzo parliśmy w naszej grupie na granie w 18xx. Ja po ich przeczytaniu zastanawiałem się czy jestem głupi? Bo dla mnie mechanika osiemnastek jest dużo bardziej zawiła/skomplikowana/głęboka. Ale może ja czegoś nie dostrzegam, może nie potrafię liczyć, może faktycznie te gry są drętwe i nudne? Może, może…

Teraz, po kilku miesiącach intensywnego grania, zaczynam na bieżąco w tych grach dostrzegać możliwości, które tworzą się w danym momencie, albo zagrożenia jakie czyhają na nieostrożnych inwestorów. Na początku, przy pierwszych rozgrywkach w 1830, poznałem zasady mechaniki, ale nic nie wiedziałem o strategii w tych grach, o tym jak grać, aby wygrać?

W grach euro przełożenie mechaniki na punkty jest proste, trzeba np. budować budynki, za które dostajemy pkz’ety(to taki najprostszy przykład). Proste i czytelne, od razu wiadomo co trzeba robić, często trzeba to zrobić tylko lepiej od reszty. Ale w 18xx, ooooo, nie ma takiej zależności. Chociażby kurs akcji: gdy uruchamiamy firmę, zastanawiamy się ile powinien wynosić? Czy powinien być wysoki – wtedy będziemy mieć mały pakiet akcji takiej firmy, ale firma będzie bogata, czy raczej mały – wtedy będziemy mieć dużo akcji tej firmy (ale spółka będzie biedna). Albo giełda: czy warto zejść z kursem swojej spółki do obszaru, w którym będę mógł mieć pakiet bliski 100% udziałów, czy lepiej przeć do przodu na giełdzie? Nie wiedziałem tego wcześniej i dalej nie wiem czy robię najlepsze wybory.

Kolega napisał że planuje w 18xx 5 tur do przodu! Kurde, masakra, ja przeważnie myślę jedną turę do przodu! Ale słabizna, może powinienem wrócić do grania w bierki, albo hmmm, przyniosę osiemnastki na zajęcia planszówkowe w szkole mojej Ani, będą miały dzieciaki frajdę z budowania torów i pewnie będą planowały lepiej ode mnie 😉

Na szczęście szybko się pozbierałem i stwierdziłem że nie jest ze mną tak źle 😉 Znalazłem do tych gier kilku pasjonatów, mega łepskich ludzi którzy nie mieli problemu z żadnymi grami jakie im serwowaliśmy i często w pierwszej grze byli już mocnymi rywalami. Oni chcą teraz grać tylko w 18xx!!! Oni widzą ich drugie, głębsze dno. Ha, mam nawet kolegę który nie odmawia osiemnastkom, a był mistrzem Polski w Go! Więc w osiemnastkach coś być musi. I wiecie kto jeszcze? Jeroen Doumen, wymieniłem z nim parę maili i okazało się że wielkim fanem osiemnastek 😀

Co do piątkowego grania, gubiłem się ja(strasznie), ale gubili się także inni gracze, także Ci którzy mieli na koncie 2-4 rozgrywki i było to słychać co chwilę, tak często że w pewnym momencie zacząłem notować ich teksty, to tak na pocieszenie, że nie każda gra jest intuicyjna, że nie wszystkie tytuły ‘gładko’ wchodzą i trzeba mieć zaparcie aby w nie grać 😉

” tego tak nie graliśmy… “
” a tak można? nie wiedziałem…”
” co to znaczy?”
” a to się podnosiło tylko jak…?”
” a to o jeden tylko podnosi? aha to może inaczej…..”
” nie! źle czekaj…..”
” ale mówiłeś że dwóch….”
” to możesz zrobić, ale jeszcze nie teraz…”

4 thoughts on “18xx vs. Lisboa”

  1. Bardzo nieładny tytuł i bardzo nieładny obrazek bo zarówno tytuł jak i obrazek zachęcił mnie do szybkiego czytania 😉 A tu Panie nie ma konfrontacji… Żadnego Lisboa tam nie uświadczyłem. Draniu Ty 😉 I mógłbym się odnieść do Twoich uwag ale tego nie zrobię bo foch 😉 Teraz jak powiedziałeś “A to poczekam na “B” i kolejną odsłonę konfrontacji: Lisboa vs 18XX i wiedz że wiem kto powinien być zwycięzcą więc proszę uważać z tym pisaniem 😉

  2. Ha, mamy pierwszego czytelnika który puścił focha, dobrze, znaczy się że nasze teksty wywołują emocje 😉 Co tam najbardziej Ryu lubisz? Bo mam pomysł na cykl artykułów: 18xx vs cała twoja lista 😉

  3. Zapraszam i zachęcam 😉 Najlepiej wybierz coś Lacerdy albo Splottera wtedy się oburzę i napiszę co sądzę o tych całych 18XX i fakt że je całkiem lubię tu nie pomoże 😉

  4. Dobry tekst. Ja czułbym opór przed zaciąganiem na siłę ludzi do osiemnastek, zresztą podobnie mam z planszówkami w ogóle i niegrającymi. Natomiast jeśli zami wyrażą zainteresowanie, to co innego.

Leave a Reply